23 listopada 2025

MÓJ MAŁY JUBILEUSZ

No cóż, to mój mały jubileusz służby dla związku.

Po cichu przeszło już 20 lat, gdy po śmierci Andrzeja wybrano Mnie na przewodniczącego organizacji zakładowej NSZZ „Solidarność”.

Pierwszy rok to była swego rodzaju próba, bo jak to się mówi, „Umarł król, niech żyje król”. Tak niestety, prawo związkowe nie lubi pustki a stanowisko przewodniczącego w Solidarności nie podlega zastępstwu tylko wyborowi.

Tak, wyborowi i tym się różnią związkowcy, że ich nikt nie namaszcza, nie mianuje na szefa, kierownika lub przełożonego.

Władze związkowe wraz z przewodniczącym otrzymują mandat zaufania od członków związku, którzy ich wybierają na dane stanowisko.

Przez Moje dwadzieścia lat służby dla pracowników, nie uczyniłem nic co by mogło podważyć ich zaufanie do Mnie. Tak to odbieram i w jakiś sposób wierzę, skoro przez ten okres nadal wybierają mnie na to zaszczytne stanowisko.

A droga nie była usłana różami przez te dwudziestolecie.

W tym czasie przechodziliśmy kilka razy okres przekształceń własnościowych, ale i nowe wyzwanie oraz przekształcenia związku.

Jakby tego było mało to przez cały czas pojawiali się podżegacze, które serfowały szkodliwe mity na temat związkowców. Coraz częściej słyszałem, że związkowcy zamiast pracować, lenią się na związkowych etatach.

Nie odnotowano faktu, że walczyli o prawa pracowników „po godzinach” w ramach działalności charytatywnej i społecznej. Nie bacząc na nic, często po nocnych zmianach lub po godzinach pracy uczestniczą w pracach, rozmowach i komisjach.

Pomyślmy, czy pracodawcy bronią swoich interesów po godzinach lub w dni wolne od pracy? No, ale Związkowcy żyją na koszt podatników, państwa i nas pracowników.

A to następny mit wkładany w usta tak zwanej grupie zadymiarzy.

Etat związkowy w zakładzie, jeśli istnieje (bo w 80% zakładów są to godziny związkowe) jest uregulowany ustawą i stanowi koszty firmy.

Związkowcy wykonujący pracę etatową poza firmą, opłacani są ze składek członków związku a nie pracowników.

Poprzez lata słyszałam też o tym, że przewodniczący związku mają kokosy od pracodawców i nas nie bronią.

No cóż takie banialuki mogą opowiadać tylko ludzie nieznający rzeczywistości. Pracownicy oddelegowani do pracy związkowej pobierają za nią takie samo wynagrodzenie jak za swoje pracownicze obowiązki.

Czyli na skróty. Byłem starszym prowadzącym proces technologiczny, to Moje wynagrodzenie jest na poziomie tego stanowiska, tyle że bez dodatków.

Dlaczego tych samych ludzi nie bulwersują zarobki np. prezesów zarządów czy banków? Bo to przecież związkowcy mają tyle przywilejów i są bardzo roszczeniowi. No cóż pracodawcy to sami filantropi i altruiści. Prawda?

 

Przez te dwadzieścia lat na stanowisku przewodniczącego, łatwo było zauważyć, że prawda jest niestety boląca. Pracodawcy szybciej tworzą własne bogactwo niż miejsca pracy i wolą wysoką stopę bezrobocia, bo przy niskiej mają trudności ze znalezieniem pracownika na zwolnione miejsce.

Nie podzielam też poglądów, że związek powinien odciąć się od polityki. Przecież związkowcy to też obywatele tego kraju, dlatego maja takie samo prawo do stanowienia jak inni. W Solidarności członkowie mają prawo do własno stanowienia, nie ma żadnej dyscypliny ideologicznej. Dla prawdziwych związkowców to troska o prawa pracownicze i socjalne jest najważniejsza. To jest ta różnica między partią a związkiem. Tego nauczyło mnie 20 lat w służbie ludzi z czego jestem przez te lata dumny. Zebrało mi się na takie wspominki, bo koniec roku za pasem, lata biegną i trzeba szkolić nowe, młodsze kadry, aby widziały i wiedziały, że mimo tego jak ciężkim wyzwaniem jest praca na rzecz pracowników, to też może przynieść chwile satysfakcji. Jak potrafią dokopać, zmieszać z błotem i być roszczeniowym wobec grupy związkowców, mimo że jadą na przysłowiową gapę. Bo to związki bronią ich praw pracowniczych i socjalnych, prowadzą rozmowy o wynagrodzeniach, są prawie spowiednikiem w ciężkich sprawach i bronią w sprawach indywidualnych i zbiorowych. Ale jak mało wdzięczności a zostaje powracające jak mantra hasło.

Bo mi się należy. Czy faktycznie tak jest?

Zostawię was z tym pytaniem, bo jest ono niby proste, ale jak ciężkie społecznie.

 

Social Media