Po wielu poszukiwaniach rozpocząłem pracę w wielopiętrowym, supermarkecie, w którym kupicie dosłownie wszystko.
Nieco wystraszony usłyszałem od Szefa, że w ramach okresu próbnego mam jeden dzień, aby wykazać się tym, że nadaje się na to stanowisko.
Podjąłem wyzwanie.
Wieczorem nieco zmęczony po zamknięciu stoisk melduje się u Szefa.
– No to ile dziś zrobił pan transakcji? – Pyta mnie dosyć złośliwe Szef.
– Jedną, szefie.
– Co?! Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień?
Spuściłem głowę lekko zawstydzony, trudno – pomyślałem – może nie nadaję się do tej pracy.
– A właściwie to ile pan utargował? – odezwał się po chwili Szef.
– Osiemdziesiąt tysięcy złotych – odpowiadam zgodnie z prawdą.
Szefa zatkało. – O..sie..m…dzie…siąt…. tysiecy?
Na Boga, co pan sprzedał?!
– No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby…
– Haczyk na ryby? Za osiemdziesiąt tysięcy?
– Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk.
Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę.
Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą.
Wdaliśmy się w rozmowę.
Spytałem gdzie będzie łowić.
Powiedział, że na Mazurach, dwieście kilometrów od Warszawy.
W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje.
Przekonałem go, że z brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową.
Spytałem go, jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe, aby odwieźć łódź, w związku, z czym sprzedałem mu przyczepę.
– I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
– On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony.
Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu…….. to może pojechałby przynajmniej na ryby…
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.