Miały być emerytury pod palmami, będzie praca do śmierci.
Miała być nowoczesna szybka kolej, pociągi jeżdżą wolniej niż przed wojną.
Miały być autostrady, był wstyd na Euro.
Jednym słowem miała być zielona wyspa, a znowu wyszła dupa blada.
Do tego, że w naszym kraju udał się tylko kryzys, zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
A co do tego, że nad drzwiami każdej państwowej instytucji powinno być złotymi literami wypisane uniwersalne, niezawodne motto: „nie da się”, też jesteśmy chyba zgodni.
Ale skoro państwo nie jest sobie w stanie poradzić z takimi sprawami to jak my mamy rozwiązywać naprawdę złożone problemy w zakładzie?
Jak mam uwierzyć komukolwiek, skoro wszyscy uważają że jesteśmy jako najemna siła robocza ślepi i głusi?
Jak mam uwierzyć w cokolwiek, kiedy po pewnych zrachowaniach, ruchach , ekspertyzach rozkłada się ręce i mówi „nie da się”?
Trochę to dziwne, że w wielu firmach, (szczególnie z kapitałem zagranicznym) „wszystko się da” tylko nie u nas.
Przecież wszystkim powinno chodzić tylko o to aby się dało.
Nie trzeba być odkrywczym aby zejść do poziomu ludzi których potrzeby określone są na poziomie 500 – 600 zł na osobę w gospodarstwie.
Naprawdę wtedy widać to, dlaczego się nie da.
Wtedy inaczej się patrzy na to co powinno się udać i dlaczego do tej pory nic nie wychodziło.
Szczególnie gdy pracuje się w firmie z tradycjami, a zapomina się o nich lub co gorsza w ogóle się ich nie zna.
Da się? „Wszystko się da”.
Z jednej strony wszystkomogący pracodawcy, z drugiej strony zwykli ludzie, normalni pracownicy, zbierający kopniaki.
To jest ta niby nasza Polska normalność dla której tworzymy w zakładzie wszelakie dobro.
A tak w ogóle to, że Solidarność, czy ktokolwiek inny śmiał zwrócić uwagę , upomnieć się o jakieś prawa, to przecież nic innego jak hucpa.
BO CHODZI O TO……. że siedzenie na dupie nie chroni nas przed kopniakami.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.