Fabryka staraniem właściciela była przygotowana na ciągłość produkcji, której przeznaczenie skierowane było w większości dla wojska i ludności warszawy. Jan Wedel w obszernych powierzchniach magazynowych znajdujących się pod całym terenem fabryki, zmagazynował olbrzymie zapasy ziarna kakaowego, jak i innych potrzebnych składników produkcji cukierniczej. Niestety w wyniku ciągłych nalotów, produkcja była wstrzymana, a w fabryce utrzymywane były wyłącznie ekipy p. poż i zabezpieczenia mienia.

Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich, dnia 1 października 1939 roku fabryka wznawia swoją działalność. Przez cały październik trwają prace przygotowawcze i remontowe, aby uruchomić produkcję, co udaje się w połowie listopada, kiedy do fabryki dostarczona zostaje woda i gaz. Pierwszym krokiem jaki uczyniła administracja niemiecka po przejęciu fabryki było zewidencjonowanie zapasów i wyrobów. Dzięki zapobiegliwości polskiej administracji oraz Jana Wedla udaje się wprowadzić w błąd okupanta i znaczna część zapasów zostaje ukryta, będąc wykorzystywana później jako dodatkowa produkcja dla pracowników na deputaty, oraz jako forma przekupstw podczas aresztowań w Gestapo.

Jeszcze w 1939 roku wszystkie fabryki branży cukierniczej zostały podporządkowane Zjednoczeniu Gospodarki Cukrem i Słodyczami w Krakowie. To właśnie tam prowadzona będzie pełna kartoteka wyrobów i zapasów znajdujących się na stanie fabryki. Zmienia się też profil produkcyjny, narzucony przez okupanta, o asortyment wyrobów dozwolonych do obrotu. Produkowano w większości budyń w torebkach, czekoladę w tabliczkach, karmelki owocowe nadziewane i twarde, biszkopty i pieczywo sterylizowane.

Okres okupacji to także działalności zbrojna i konspiracyjna w zakładzie. Tu znajdował się jedna z większych komórek konspiracyjnych Armii Krajowej oraz RPPS i PPS.  Mimo starć politycznych pomiędzy tymi organizacjami, dzięki temu, że wywodziły się z jednej rodzinnej fabryki udało się zorganizować wiele wspólnych akcji, co miało później po wyzwoleniu rzez armię bolszewicką pozytywne następstwa dla społeczności zakładowej. W trosce o poprawę bytu pracowników została na terenie założona hodowla świń, która zaopatrywała przyfabryczną stołówkę. Jednym z pomysłów Jana Wedla było przekazanie terenów pod zabudowę na działki warzywne, które uprawiali pracownicy.

Okupant wprowadzał coraz to nowe ograniczenia dla zakładu, aż po zakaz wypuszczani wyrobów na rynek. Utrudnieniem w działalności dla fabryki były łapanki i wywożenie pracowników do pracy w Niemczech. Dzięki staraniom Jana Wedla, każdy z pracowników otrzymał imienną kartę pracy. Jan Wedel nie zapomniał także o byłych pracownikach i dla nich także wystarał się o taką kartę. Inną piękną kartą w biografii Dr. Jana Wedla były spektakularne działania w obozie przejściowym na ulicy Skaryszewskiej. Tylko dzięki niemu wielu Warszawiaków i przede wszystkim pracowników i ich rodziny uniknęły wysyłki do Niemiec lub obozów. Jan Wedel był także organizatorem tajnego nauczania na terenie fabryki. Niestety problemy fabryki i jej funkcjonowania nie były jedynymi z którymi borykać się maił Jan Wedel. 

Niemcy na siłę chcieli wpisać całą rodzinę Wedlów na honorowe miejsce listy volksdeutschów. Rozpoczęły się wizyty Gestapo oraz wysokich dygnitarzy administracji Niemieckiej w celu nakłonienia Jana Wedla do podpisania listy. Świetność tego człowieka i metoda przyjęta przez niego, aby obalić wszystkie argumenty poczynienia tego kroku, może być jednym z przykładów socjotechniki, a przyjęta metoda obrony poprzez moralny obraz takiego kroku, wskazuje że posiadał on wrodzoną zapobiegliwość: „ od kilkudziesięciu lat chodzę po fabryce wśród swoich ludzi i oni wiedzą, że jestem Polakiem, a teraz , mając już siwe włosy, miałbym przyjść o nich i powiedzieć, że to była nieprawda, że ja oszukiwałem ich przez kilkadziesiąt lat. Czy mógłbym pójść do nich, spojrzeć im w oczy i chcieć od nich, ażeby mieli do mnie w dalszym ciągu zaufanie? Takie posunięcie uniemożliwiałoby mi dalsze kierowanie fabryką”.

Od 1941 roku Fabryka Wedla pomagała również dziesiątkom rodzin w Warszawie przez odsprzedawanie im paczek ze słodyczami po cenach sztywnych. Słodycze te sprzedawano dalej po cenach 7–8 krotnie wyższych lub zamieniano na produkty, jak mięso, tłuszcze, mąkę itp., co pozwoliło wielu rodzinom przeżyć okres okupacji. Ta akcja była […] nielegalna i związana z dużym ryzykiem, bo w wypadku wykrycia jej przez władze okupacyjne, dyrekcji fabryki groziły daleko idące represje. Z pomocy tej do końca tj. do wybuchu Powstania Warszawskiego korzystało około 100 rodzin. Siostry Jana Wedla angażowały się w działania przeciw okupantom. Zofia działała w Armii Krajowej, udzielała również podziemiu dość znaczącej pomocy finansowej, jej dzieci należały do konspiracji. Eleonora między innymi ukrywała zbiegów. „Ludzi, którzy korzystali z jej pomocy, a zwłaszcza Żydów, było mnóstwo”.

Dnia 1 sierpnia 1944 roku wybucha w Warszawie Powstanie. Jan Wedel wraz z rodziną zostaje odcięty od swojej fabryki i zostaje w swoim domu na ulicy Szpitalnej. W mieszkaniu Wedlów znajdują zakwaterowanie żołnierze Armii Krajowej z formacji Pomoc Żołnierzowi Batalionu „Kiliński”, oraz personel szpitala ewangelickiego. Po kapitulacji jak większość warszawiaków Jan Wedel wraz z siostrą Eleonorą (Zofia zginęła podczas nalotu tuż przed upadkiem powstania) dostaje się do obozu przejściowego w Pruszkowie. Los fabryki znajduje się w rękach pracowników a szczególnie fabrycznej straży pożarnej pod kierownictwem Stefana Ladachowskiego z AK, oraz pracowników zamieszkałych w budynkach przyfabrycznych.

4 sierpnia pojawia się wyższy rangą oficer niemiecki, który żąda podania wszystkich zapasów magazynów wyrobów gotowych. Dzięki zapobiegliwości Polskiej kadry kierowniczej oraz łutowi szczęścia udaje się zamurować w zakładowych katakumbach ponad 50% stanu posiadania, między innymi prawie 1000 kg czekolady, kakao i masła kakaowego. Pomiędzy 6-8 sierpnia skoszarowano wszystkich znajdujących się na terenie pracowników (około 110), a wszystkie wejścia na teren, szczególnie te od strony budynków mieszkalnych zamurowano. Niemcy rozpoczęli ewakuację fabryki i jej zasobów, przy pomocy skoszarowanych pracowników. Rozpoczęto także demontaż urządzeń w tym dwóch turbin parowych, silników elektrycznych i obrabiarek. W trakcie ewakuacji grupie pracowników udało się ukryć i zamurować na terenie fabryki 12 ton cukru, 10 ton czekolady, 500 kg masła kakaowego, 200 kg kakao w proszku i 100kg czekoladek.

8 września Niemcy odpalają pierwsze ładunki wybuchowe założone na fabryce, niszcząc kotłownie i dwa znajdujące się tam kotły. 12 września zostaje wysadzone w powietrze I piętro i część piwnic. Zostaje przy tym strop II pietra fabryki. Dzięki pracownikom zakładu uruchomiono szybką akcje ratowniczą i udaje się usunąć pozostałe ładunki wybuchowe. Dzięki temu sama odbudowa fabryki po wyzwoleniu mogła się szybciej dokonać niż to przewidywano. 

13 września na teren zakładów E. Wedel wkracza Armia Radziecka. Zakład przedstawia żałosny widok, zniszczone są doszczętnie filary i stropy nad sutereną i parterem. Zakład został ograbiony ze wszelkich urządzeń, drzwi i okien. „Jak obliczono ogólny bilans zniszczeń wyniósł: w parku maszynowym 70%, w budynkach 30%, silosownia zniszczona w 100%, instalacje elektryczne uległy zniszczeniu w 70%, parowe i wodne w 15%”.

Przez teren fabryki przewijają się rzesze szabrowników, oraz oddziałów wojskowych. Niestety ocalałym pracownikom nie udaje się przekonać dowództwa armii radzieckiej o umieszczeniu na terenie fabryki wart. Pod koniec września 1944 roku zwołano mieszkańców i pracowników i wybrano 10 osobowy Komitet Fabryczny, który w wyniku zabiegów u władz wojskowych i cywilnych uzyskuje w dniu 2 października od Generała Kieniewicza zarządzenie, które stwierdza że majątek firmy E. Wedel znajduje się pod opieką Resortu Gospodarki Narodowej i Finansowej Polskiego komitetu Wyzwolenia Narodowego.

Dnia 7 X 1944 roku zostają nominowani przez wspomniany resort na stanowiska kierowników fabryki Panowie Zbigniew Kowalewski i Bolesław Waszul. Już 9 października na teren fabryki wchodzi grupa pracowników, w celu odgruzowania i uporządkowania fabryki. Powtarzają się jednak akcje szabrowników z których jedna w dniu 14 X 1944 roku dezorganizuje pracę na cały dzień. Ówczesnego szefa tej akcji i prowodyra w parę tygodni później aresztowano i rozstrzelano, a rozprawa odbyła się w dawnej sali świetlicy zakładowej. Pracę odgruzowania przerywane są także przez obstrzał fabryki przez Niemców po drugiej stronie Wisły. Nadchodzi moment pierwszej , jeszcze niewielkiej produkcji.

Dnia 10 listopada 1944 roku, przy pomocy ręcznych urządzeń udaje się wyprodukować pierwsze 80 kg karmelków. Po uzyskaniu tego sukcesu, można było zgodnie z ówczesnymi rozporządzeniami wystąpić do resortu Gospodarki i Finansów o krótkoterminowa pożyczkę. Dzięki temu ustalono pierwsze wynagrodzenia dla pracowników w wysokości 600 złotych miesięcznie i po 800 złotych dla dwóch kierowników. Na początku grudnia w obecności prezydenta miasta Warszawy generała Mariana Spychalskiego odmurowano ukryte przed Niemcami zapasy wyrobów i surowców. Do końca grudnia produkcja karmelków wzrosła do wielkości 250 kg wyrobu dziennie. Zakład zaczął także zaopatrywać miejską sieć wodociągowa ze swojej studni artezyjskiej, przy pomocy ocalałej pompy i silnika elektrycznego.

Zawarto także pierwszą hurtowa transakcję w Lublinie z Państwową Centralą Handlową na dostarczenie 3000 kg karmelków w zamian za 3000 kg cukru. „Na początku 1945 roku nastąpiła wymiana pieniędzy – tak zwanych” krakowskich” na „lubelskie”. Fabryka posiadała w kasie przeszło 400.000 zł „krakowskich” a nie posiadając „lubelskich”, stanowiących od dnia wymiany jedyny pieniądz obiegowy, znalazła się w ciężkiej sytuacji. Tylko dzięki nieznacznym zapasom surowców udało się przetrzymać ten krytyczny czas”.

Zakładowa stołówka staje się przez jakiś czas także jadalniom dla rządu Polskiego, który przeniósł się z Lublina do Warszawy. Po wyzwoleniu Warszawy przygotowano i przystąpiono do realizacji planu odbudowy fabryki. Udaje się uzyskać w Państwowym Banku Rolnym krótkoterminowa pożyczkę, dzięki której odbudowę powierzono Przedsiębiorstwu Robót Inżynieryjno Budowlanych inż. Stanisława Sławińskiego z Warszawy, która prace rozpoczęła w kwietniu 1945 roku. Do zakładu systematycznie napływają byli pracownicy, którzy przetrwali Powstanie Warszawskie i wyzwolenie. 9 lipca po uruchomieniu prowizorycznej kotłowni, rozpoczyna pracę dział karmelarni, dzięki czemu produkcja karmelków wzrasta do 2000 kg dziennie. Uruchomiono także produkcje czekoladek, z ukrytych przed Niemcami zapasów, które staja się głównym źródłem dochodu fabryki. Zaczyna pojawiać się także działalność socjalna w zakładzie. Pod koniec lipca uruchomiony zostaje żłobek dla dzieci pracownic fabryki oraz gabinety lekarskie i stomatologiczne. Już w tym momencie w zakładzie zaczyna pracować ponad 400 osób. Sukcesywnie odbudowywany jest zakład i powoli przygotowywane są następne hale produkcyjne.

Zakończenie roku 1945 okrzyknięto jako sukces organizacyjny i biznesowy. Ogólna liczba pracowników 783 osoby, fabryka w 90% została odbudowana i spłacono wszystkie zaciągnięte kredyty.

Wiele z tego sukcesu fabryka zawdzięcza Dr. Janowi Wedlowi. Były pryncypał pojawił się następnego dnia po wyzwoleniu Warszawy. Został serdecznie i rodzinnie przyjęty przez pracowników swojego ukochanego zakładu. Decyzją ówczesnego prezydenta miasta płk. Mariana Spychalskiego został przyjęty na stanowisko doradcy fachowego. To dzięki poręczeniu majątkowemu Jana Wedla i zastawieniu ocalałej kamienicy na ulicy Puławskiej, zakład otrzymał pożyczkę od banku na odbudowę. Niestety nieszczęściem Jana Wedla był fakt że władze komunistyczne nie darzyły szacunkiem byłych właścicieli. W samej fabryce która zaczyna odżywać po zniszczeniach wojennych do władzy dochodzi PPS i PPR . Komórki zakładowe coraz głośniej dopominają się zmian personalnych i własnościowych zakładu. Napływowi pracownicy, którzy nie mieli możliwości pracować z Janem Wedlem, w sposób niekorzystny zaczynają przedstawiać postać byłego właściciela jako krwiopijcy i wyzyskiwacza. Dochodzi do ostrych starć pomiędzy grupami pracowników, co w konsekwencji przy milczącej aprobacie władz politycznych, powoduje usunięcie Jana Wedla z zakładu Pod koniec 1945 roku bezceremonialnie został usunięty z terenu fabryki. Obłuda komitetu Zakładowego i kierownictwa znalazła odbicie w kronice firmy, gdzie zostało napisane że były właściciel Dr. Jan Wedel zrezygnował z pracy ze względu na zły stan zdrowia.

Jan Wedel wraz z rodziną musi opuścić mieszkanie przy Zamoyskiego 26 (willę w Konstancinie wcześniej zarekwirowano, zamieszkał w niej gen. Aleksander Zawadzki, późniejszy przewodniczący Rady Państwa). Przygarnia ich dawny stróż u którego zamieszkują przez jakiś okres. Jan Wedel już nigdy więcej nie przekroczył bram swojej fabryki.

Rok 1946 to rozpoczęcie w zakładzie rozbudowy i wskrzeszenia wszystkich działów. Zakład otwiera także swoje sklepy fabryczne w Poznaniu i Gdyni. Liczba pracowników wzrasta już do ponad 900 osób.. Nadchodzi okres nacjonalizacji przemysłu, który wiąże się ze stabilizacją władzy komunistycznej w Polsce. Nie omija to i zakładu na warszawskiej Pradze, który w dalszym ciągu w swojej nazwie marki ma nazwisko właściciela. 

W 1947 roku komuniści fabrykę Wedla znacjonalizowali. Ale nie przejmowali się spółką pod firmą E. Wedel S.A., do której należała przed wojną fabryka, a której akta w najlepsze spoczywały sobie archiwum sądu prowadzącego rejestr handlowy. Oczywiście tylko de iure, (w języku prawniczym coś zgodnego z treścią norm prawnych - ustaw. Często używane dla przeciwstawienia stanu de facto wobec rzeczywistości prawnej). bo de facto działających spółek prawa handlowego za komuny prawie nie było, sąd rejestrowy nie miał więc za wiele do roboty. Na podstawie § 75 rozporządzenia Rady Ministrów z 30 stycznia 1947 r. sąd rejestrowy stwierdził, że właściwy minister w orzeczeniu ustali, które składniki majątkowe objęte protokołem zdawczo-odbiorczym stanowią część składową przedsiębiorstwa i przechodzą na własność państwa. Tym samym o zakresie nacjonalizacji przesądzała nie tylko de facto, ale i de iure treść odpowiedniego "protokołu zdawczo-odbiorczego", będącego integralną częścią orzeczenia nacjonalizacyjnego. 

Od wiosny 1947 roku w miastach prowadzona była tzw. bitwa o handel, która polegała na zapewnieniu kontroli nad obrotem handlowym przez Państwo. Prywatne przedsiębiorstwa eliminowano pod pozorem ogólno zakrojonej walki ze spekulacją. W zakładzie Wedla pojawiają się problemy z dostawami opakowań. Mimo wszystko zakład mocno wpisuje się w ówczesny „plan 3-letni”. Dyrektorem zostaje mianowany inżynier Otto Rubinek.

Z dniem 30 kwietnia 1948 roku fabryka zostaje przejęta na własność państwa. W samym zakładzie dochodzi do dziwnych utarczek klasy robotniczej związanych z PPS i PPR. Komunistyczny komitet PPR coraz silniej zaczyna wywierać wpływ na to co się dzieje w zakładzie. Większość pracowników skupiona jest w PPS i ciężko przezywa fakt grudniowego kongresu zjednoczeniowego. Te animozje związane są także z postacią Jana Wedla, który zdobył szacunek wśród wielu działaczy PPS, a którzy nie zgadzali się z decyzją podjętą poprzez naciski polityczne o usunięciu byłego pryncypała z zakładu.

Social Media