Z premedytacją zmieniłem znane przysłowie, odwracając kolejność słów.
Wzrasta liczba pracowników, którzy chcą mieć zakres obowiązków, pozwalający pogodzić pracę z życiem osobistym.
Pytam się, o co mają się zabijać?!
No, jaka płaca, taka praca.
I nie to, że nie chcą pracować, bo chcą, ale finansowo nie wyrabiają.
Bo wymagania coraz wyższe, a po odliczeniu długów, jakie każdy sobie narobił, niewiele zostaje na utrzymanie, a na wsi nie mieszkamy..
Zresztą jak myślą menagerowie, w dupach by się im poprzewracało, gdyby było więcej.
Bo oczekuje się że firma będzie liderem, „number one”, ale wynagradzać to zgodnie z jakąś wymyśloną teorią.
A jak łatwo przewidzieć w obliczu pogłębiającego się kryzysu, na podwyżki nie ma co zbytnio liczyć.
Ale odpowiedzialnych, elastycznych, kreatywnych i co najważniejsze dyspozycyjnych pracowników to by się chciało.
No cóż, pracodawcy są na razie przekonani, że o pracowników łatwo na rynku pracy.
Bo wojna zaraz za granicą i siły roboczej nie zabraknie.
A i owszem, w tym momencie nie ma większego z tym problemu.
Ale czy faktycznie wszyscy na rynku pracy są tacy, jak wyobraża to sobie pracodawca?
Coraz bardziej realne jest, że mogą mieć wkrótce problem podczas rekrutacji.
Na rynek wchodzi pokolenie które nie myśli już wyłącznie o większym przelewie, służbowej komórce czy laptopie, ale o tym, by pracować mniej.
Bo potrzebują po pracy się rozerwać, pójść na basen czy fitness.
Aż 9 na 10 badanych, chce łatwiej godzić życie zawodowe z rodzinnym.
Na razie pracodawcy czują się dość pewnie i nie są zbyt skłonni spełniać prośby pracowników, bo wierzą, że na ich miejsce czeka kolejka chętnych.
Eksperci ostrzegają jednak, że liczba osób w wieku produkcyjnym spada i o pracowników będzie coraz trudniej.
Dlatego doradzają, by już teraz postarać się zatrzymać wartościowe osoby.
A co ciekawe przeszkolenie i wykształcenie pracowników jest coraz droższe i te pieniądze sami, jako pracodawcy wyrzucają w błoto.
Bo dużo się mówi o oszczędnościach, o świadomej polityce, a trwoni się tysiące i miliony na ruchy, które odbijają się czkawką na ekonomii firmy.
Bo chodzi o to……, by syty głodnego zrozumiał.
Bo daje się jałmużnę, a wymaga się DUŻO.
I jak w „Kilerze” dla jednego na waciki, a drugiemu ledwo na michę wystarcza.
Więc koniec końców nie jest taka różowo, jak by na to wyglądało.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.