03 stycznia 2024

NISZCZĄ CO NAJPIĘKNIEJSZE.

Mija pewien okres, w życiu firmy. Jaki był w widzeniu związku w zakładzie?

Okres bardzo dużych zmian i wyzwań oraz nieporozumień i kłopotów,

Nie w związku, ale w zakładzie.

Wiele gorzkich słów można by wypowiedzieć, ale każda rzecz ma swój początek i koniec.

Nie zawsze szczęśliwy, lecz zawsze powinno się z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Jeżeli, oczywiście chce się to zrobić, ale mam nadzieje, że w końcu takie wnioski zostaną wyciągnięte.

Mam głębokie przekonanie, że pewnymi zadaniami zajmują się osoby, które nie zawsze posiadają wystarczające kwalifikacje oraz umiejętności.

Poza tym, aby wykazać się wobec przełożonych, same sobie podcinają gałąź, na której siedzą.

Nie wszystko da się przeliczyć na korzyści biznesowe.

Szkoda tylko, że tak mało zostało z wartości, którymi szczycił się ten zakład i dbałością o pracowników.

Czy te słowa nie są zbyt krytyczne wobec pracowników?

A może w końcu najwyższa pora spojrzeć prawdzie prosto w oczy.

Nie można tylko żądać i być roszczeniowym wobec wszystkich nie dając z siebie nic wartościowego.

Dotyczy to po równi pracowników jak ich przełożonych.

Oczywiście wymagania wobec osób, które w jakikolwiek sposób odpowiadają za zespół, planowanie lub innego typu odpowiedzialność, muszą być większe i zgodnie z obowiązkami na danym stanowisku.

A co tak naprawdę mamy w naszym zakładzie?

Coraz większe zrzucanie odpowiedzialności na najniższy szczebel.

A może właśnie o to chodzi żeby znaleźć sobie przysłowiowe kozły ofiarne na skutek braku niekompetencji lub dziwnego systemu wartościowania.

Wskazywać na to może kwestia, że nikt nie chce słuchać argumentów i sprawdzonych faktów, że dany model zarządzania, który sprawdził się w innym miejscu, niekoniecznie uda się przełożyć bezpośrednio na nasze podwórko.

Co gorsza jest to bardzo nieumiejętnie wprowadzane, bez żadnego zrozumienia i na siłę, tak jak w przypadku TPM lub innych projektów.

Jaka jest w tym wszystkim rola związku?

Jako związek zawsze budowaliśmy swoją siłę na indywidualnościach, które potrafiły wokół siebie skupić grupę pracowników, którzy rozumieją trudności, jakim należy się przeciwstawić, potrafią wesprzeć wybranego lidera.

To jego rolą jest takie działanie, aby związek był spostrzegany, jako potrzebny, angażujący się w problemy i starający znaleźć pozytywne rozwiązanie.

Co ważne musi dostrzegać choćby najmniejsze objawy kryzysu.

Dlatego bez skrępowania o tym mówię.

Zaistniał kryzys autorytetu.

Pewne wartości tak mocno wpajane, w które firma i ludzie włożyli nie tylko fundusze, ale i ciężką pracę, zostały zniszczone i na zawsze pogrzebane.

Hasła o etycznych zrachowaniach o kodeksie o przyjaznej firmie można włożyć miedzy bajki.

Zeszliśmy do poziomu, który jest odzwierciedleniem całej naszej gospodarki i stanu patologii społecznych, o których czytamy codziennie w prasie.

To, że nikt o tym głośno nie chce mówić, nie oznacza, że My mamy na ten temat milczeć.

Zadać możemy sobie tylko pytanie, czy związek pozwala na to i czy ma receptę oraz narzędzia ku temu, aby przeciwstawić się takim problemom.

To brzmi prawie jak groźba

W skrajnych przypadkach nie wystarcza sięganie po zwykłe działanie.

Udawanie dobrych relacji ze związkiem, pozorowany dialog musi skończyć się konfliktem.

Proszę wierzyć, że potrafimy zrobić rewolucję w każdym momencie, nie angażując zbyt wielu środków.

To, że do tej pory tak się nie stało, świadczy tylko o odpowiedzialności działaczy a nie o ograniczonych możliwościach związku lub strachu przed podjęciem skrajnej decyzji.

Mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane, jako groźba, bo nie o to chodzi, ale można to także potraktować, jako ostrzeżenie, w zależności od interpretacji czytającego.

Przecież nie ukrywaliśmy, że była planowana akcja protestacyjna przed zakładem.

Tylko rozsądek i bardzo duże przywiązanie do tej firmy pozwoliło na unikniecie tego kroku.

Ale żeby być zrozumianym, nie będziemy patrzeć przez palce na zachowania, które stoją w sprzeczności z ideami i polityką związku.

Najgorsze są momenty, gdy poniża się pracowników, że pod otoczką dobrego wujka, przez co szkodzi się nie tylko zakładowi, ale i ludziom.

Czy to oznacza ze taki moment nastąpił?

Mam nadzieję, że nie. Jak każdy człowiek mam lepsze i gorsze dni, następuje okres uśpienia albo wybuchu.

Być może przegapiłem objawy tego momentu, albo on dopiero nastąpi.

Liczę, że to, co przewiduje nie spełni się, że wartości, którymi się szczyciliśmy wśród pracowników jeszcze nie przepadły.

A jeżeli dotknie nas to co poczęło być normą w stosunkach pracy, to znajdziemy w sobie tyle siły aby przeciwstawić się krokom i działaniom które będą występkiem wobec pracowników.

Co zatem stanowi wartość związku, co stanowi o jego sukcesie?

Nie można mówić o sukcesie związku, nie istnieje coś takiego.

Związek Solidarność nie walczy dla sukcesu, on przeciwdziała krzywdzie i zrachowaniom anty pracowniczym, a tych jest niemało nawet u nas w zakładzie. Przede wszystkim wszelkiego rodzaju uprzedzenia, brak obiektywności w działaniu, to są główne grzechy naszych przełożonych.

Najgorsze jest to, że wszelkie działania przeciw związkowi skupiają na tak zwanych kozłach ofiarnych.

To niestety jest rzeczywistość paru osób pośród Kierowników i Liderów.

Osobistą porażkę oceniają swoją miarą, a w swojej zaściankowości nie widzą nic poza koniuszkiem własnego

Ja. Wtedy pojawiają się problemy, które doprowadzają do konfliktu.

Staram się podkreślać to, jako zwycięstwo prawdy i rozsądku a nie, jako zwycięstwo związku.

Mało ważna jest wygrana czy przegrana, ważnym jest, aby pracownik nie został pokrzywdzony.

Tym się właśnie różnimy, staram się udowodnić, że ktoś działa nieetycznie, niezgodnie z prawem, itd..

To nie jest do końca działanie lidera związkowego i dobrego menagera, ale najważniejszą wartością są pracownicy a nie hasła związkowe i ordery.

Dlatego gdy mówię, że ktoś mnie wkurza nie powinno odbierać się tego, jako uprzedzenia do kogoś, ale wkurza mnie działanie tej osoby często poza granicami jakichkolwiek norm moralnych i społecznych wobec pracowników.

Brzmi to prawie jak wyznanie człowieka bez wad?

Nigdy nie miałem zadatków na świętego, wręcz przeciwnie.

Bardzo nie lubię jak ktoś robi ze mnie idiotę w dodatku głuchego i ślepego.

A właśnie takie przekonanie pokutuje wśród przełożonych.

Nic bardziej mylnego. Wiem o wielu ciekawych sprawach, wiem, w jaki sposób kierownicy lub liderzy wyrażają się o związku, wiem, jakie ruchy wykonują.

To, że moja reakcja jest taka a nie inna, związana jest z dobrem pracowników a nie z jakimkolwiek zahamowaniem lub strachem przed kierownictwem lub dyrekcją.

Natomiast skrzętnie zbieram materiał i potrafię w odpowiedniej chwili to wykorzystać. Jeżeli ktoś myśli, że ma do czynienia z osoba naiwna to się omylił.

Siłą związku jest działanie skuteczne, ale jeżeli w jakikolwiek sposób może odbić się na stosunkach na stanowiskach pracowniczych, należy wykonywać to bardzo ostrożnie i działać na tyle wysoko w hierarchii firmy, aby sprawę załatwić skutecznie.

Szczególnie, jeżeli chodzi o członków związku.

Pewnych spraw nie da się ominąć nie ingerując w całość stosunków pracowniczych, ale sprawy dotyczące związkowców są priorytetowe i załatwiane będą w sposób szczególny i bez żadnej zwłoki.

Nie będzie w tym przypadku żadnej taryfy ulgowej, nawet, jeżeli miałoby to dotyczyć kogoś z Zarządu.

 

Social Media

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.